27 lipca 2013

Decoy Love Story PL - Chapter Three (3/4)

       Musiałem się zdrzemnąć po wczorajszej sytuacji. Gdy się obudziłem zobaczyłem Matta na łóżku. 'Jak ja sie tu znalazłem?' Spytałem. 'Przyniosłem Cię, znalazłem Cię na tym urwisku, po szkole...' Pokręciłem głową, i bolały mnie oczy. Wstałem i odszedłem od łóżka. Matt poszedł za mną i objął mnie rękoma. 'Sonny, przestaniesz ranić samego siebie?' Spytał, tuląc mnie do siebie mocniej. Skinąłem... 'Kocham Cię Matt' On na serio był jak brat, zawsze starał się być po mojej stronie, mimo wszystko. 'Też Cie kocham Sonny' Odpowiedział. Powiedział ściskając me ciało. Matt musiał iść, więc ja rzuciłem się na łóżko i tarłem sobie oczy. Nie będe mógł jednak zasnąć, bo ciągle w głowie mam, jak okropne chwile dziś przeżyłem. To jak pojechał po mnie Ray, te śmiechy, i do tego zachowanie Shiloh.. tylko po to by ciągle być popularną. Nienawidzę jej, szczególnie za to, jak gadała o chęciach zerwania z Rayem. I ona była tą osobą, która napisała tą jebaną karteczkę... Chciałem nie ronić łez, ale czułem się okropnie. Po prostu nie chcę mieć już nic wspólnego z bólem...
        Słyszałem z dołu tą słabą zwrotkę piosenki Korna pt. 'Shoots And Ladders'. W domu była cisza, więc już wiedziałem, że to dzwoni mój telefon. 'To Shiloh, ja to wiem wiem!' Pomyślałem kładąc głowę pod poduszkę, i próbowałem zasnąć. Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. To Kait, która zaniosła mi telefon 'Potrzebujesz go?' Spytała. Skinąłem i wziąłem telefon z jej rąk. Ona sobie poszła, a ja usiadłem na łóżku. Włączyłem telefon, 2 nieodebrane połączenia i 3 nowe wiadomości. Wszystko od Shiloh. Nie miałem najmniejszych chęci, by to przeczytać. Nie chciałem z nią rozmawiać. 'Ktoś powiedział mi, co stało się w szkole...jest mi bardzo przykro... tak to jednak jest...' Powiedziała Kait. Zszedłem z łóżka, i ubrałem koszulkę. 'Po prostu.. nie bierz tego do serca' Dodała wychodząc. Praktycznie ją zignorowałem, ubierałem koszulkę i zaczynałem myć zęby.
         Wyszedłem z domu, i powędrowałem w stronę parku. Zimny wiatr wiał mi w twarz, co sprawiało jakby nagle wszystkie problemy odeszły z mojego życia. Dostałem się do szlaku rowerowego, skad łatwo było dojść do mojego ulubionego miejsca, idąc przez te laski. Usiadłem, i popatrzyłem w stronę miasta. Miałem w głowie sytuacje, że ktoś teraz siedzi, płaczę i myśli, że to koniec JEGO świata... Myślałem, że jest tu ktoś kto też jest smutny, i taki który nie ma życia jak jakaś gwiazda Hollywood... Usłyszałem głos zza siebie. Popatrzyłem, a tam stała Shiloh, tylko ja i ona na tej jednej dróżce. Podniosłem się i zacząłem iść przed siebie, nie chcę z nią rozmawiać po tym co zrobiła! Złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do siebie. Ona przybliżyła swoje usta do mnie .. Moje ciało straciło kontrolę.. znów się pocałowaliśmy. Odepchnąłem ją ode mnie. 'Jesteś fałszywa, to tylko dla pokazówki, jesteś częścią tego chujstwa!' Krzyknąłem. 'Dasz mi wytłumaczyć?' Spytała. Popatrzyłem w dół, i skrzyżowałem ręce, czekając na jej usprawiedliwienie. 'Nie chcę stracić Cię, jako przyaciela. Byłeś tą osobą, która wspomogła mnie gdy płakałem, i tą która wie o sprawie z Rayem. Jesteś słodkim chłopakiem, i całowanie z tobą to coś niesamowitego, ale sam wiesz, że źle byśmy skończyli, jakbym zerwała z Rayem...' Powiedziała. Nie chciałem tego 'kupić' z jednego powodu. 'Dlaczego mnie wyśmiałaś?' Spytałem. 'Bo to było dla tych.. no Ci ludzie, którzy mnie lubią..?' 'Kogo obchodzi popularność!?' Dodałem. 'Nie.. Sonny.. To tylko..' Przestała mówić, i stanęła bliżej mnie. 'Zawsze byłam nienawidzona. Zawsze jeździli po mnie za mój ubiór. To strasznie mnie raniło...Postarałam się o to, aby się zmienić i ludzie to zauważyli. Doszłam do cheerleaderek, oraz dostałam propozycje związku od kapitana druzyny futbolowej..' Tłumaczyła. 'Czyli wiesz jak to być traktowanym jak gówno?' Spytałem. Ona skinęła głową. 'Wiesz.. mógłbym umrzeć.. tylko po to by zobaczyć jak fajna była ta starsza Shiloh...'  Powiedziałem. Westchęła. 'Spróbujemy być przyjaciółmi..? Jesteś niesamowity, nie chcę Cię stracić!' Powiedziała. 'Okej, ale pod jednym warunkiem...' Odpowiedziałem. Ona popatrzyła na mnie. 'Masz mnie nie traktować w szkole tak jakbyśmy się nie znali, nigdy nie śmiać się ze mnie jak wtedy i mamy razem znaleźć sposób jak pozbyć się Raya' Wytłumaczyłem. Ona wysłuchała mnie i skinęła. 'Okej.. raczej się uda.. tak myślę..' Uśmiechnąłem się. Prztuliliśmy się. Chciałem przysunąć jej ciało jeszcze bliżej. Ona jednak wciąż się odsuwała :)

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...