Sonny:
Shliloh wychodziła właśnie z mojego pokoju, z każdym krokiem podziwiałem ile ma w sobie gracji i wdzięku. Nie rozumiałem dlaczego swoją idealną sylwetkę zakrywa niedopasowanymi starymi ubraniami. Krótko po niej drzwi znowu skrzypnęły tym razem zobaczyłem moją matkę a zaraz po niej ojca oraz Kaitlyn. Nienawidziłem kiedy wszyscy wciskali się na siłę do mojego pokoju, czułem się wtedy jak przy zakładaniu za ciasnego buta który nieznośnie uwiera każdą część stopy.
-Sonny musimy poważnie porozmawiać- głos mojej rodzicielki brzmiał wyjątkowo dziwnie
-Razem z ojcem zauważyliśmy że zacząłeś bardzo szybko dorastać, wychowywanie potomków to na prawdę świetna sprawa, brakuje nam malucha,więc