8 marca 2014

Decoy Love Story PL- Chapter Five (1/5)

ROZDZIAŁ 5

Czułem tylko zaciskający się na mojej tali sznur. Moje ręce i nogi były bardzo zmęczone, zaczynałem odczuwać potworny ból. W dodatku nie miałem pojęcia jak się uwolnić z tej okropnej pułapki. Byłem w sytuacji bez wyjścia. Oczywiście próbowałem krzyczeć. Próby wydobycia dźwięku ciągnęły się przez długie godziny, ale za każdym razem taśma wszystko zagłuszała. Czas znaczą zlewać się w jedną całość i miałem wrażenie że widzę tam już całą wieczność. Moi oprawcy wybrali to miejsce idealnie, była to ostatnia sala w całej szkole gdzie ktokolwiek mógł mnie szukać. Stopniowo przestawałem czuć koniczyny, byłem w stanie odrętwienia. Niespodziewanie usłyszałem ciche głosy dochodzące z oddali. Jednak z upływem każdej sekundy stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze. Ktoś z pewnością zbliżał się do miejsca mojej męki. Drzwi zaczęły się uchylać i wpadło przez nie trochę słonecznego światła, już wiedziałem że teraz nastąpi jedno z najbardziej upokarzających wydarzeń w moim życiu. Wolał bym umrzeć niż zmierzyć się z kolejnymi wyśmiewającymi się ze mnie ludźmi. Głosy dobiegające z oddali...
brzmiały wyjątkowo delikatne i kobieco. To dziewczyny zaczynały przebierać się w szatni, poczułem pewna ulg że to nie chłopaki. Damska część szkoły jest tu znacznie milsza, w przeciwieństwie do męskiej. Zacząłem się szamotać tak mocno jak tylko potrafiłem by za wszelką cenę zerwać sznur, ale ciągle pozostawałem w tej samej pozycji. Patrzyłem jak samotna łza spada na podłogę. Dlaczego ta szkoła musi być taka okropna właśnie dla mnie? Dotąd nie miałem szczęścia w szukaniu przyjaciół, wszyscy mnie olewali, no z wyjątkiem Shi i Matta. Tymczasem dziewczyny zaczęły wchodzi do sali, usłyszałem krzyk:
-Sonny?!-to Shiloh.
 Usłyszałem jak podbiega do mnie razem z resztą. Z racji tego, że gimnastyka nie była im obca, bez problemu jedna wspieła się na ramiona drugiej i odwiązała sznur od kosza, stopniowo opuszczając mnie na ziemię. Wspólnie uwolniły mnie z więzów i odkleiły taśmę z moich ust. Czułem jak łzy upokorzenia spływają po mojej twarzy. 
-Sonny... już wszytko w porządku- poczułem jak Shi mnie obejmuje a jej ciepłe ciało przylega do mojej zimnej nagiej skóry. Jednak wiedziałem, że muszę wstać i wyjść. Próbowała za mną iść, ale po prostu odwróciłem twarz.
-Poczekaj!
-Bardzo cię lubię Shi ale za każdym razem jak tutaj przychodzę, rozmawiam z tobą czy nawet siedzę obok ciebie, ktoś robi mi własnie coś takiego i upokarza mnie. To nie ma sensu! Jestem zmęczony tą szkołą, jestem zmęczony głupim gadaniem Ray'a. Zresztą, kogo ja oszukuje? Ty przecież mnie nie chcesz, to pewnie kolejna gra, więc zostaw mnie po prostu w spokoju.- musiałem dać upust swoim emocjom, byłem naprawdę cały przepełniony negatywnymi uczuciami i właśnie dałem i szanse wypłynąć  na zewnątrz.
-Ale.. Sonny..
-Skończmy to. Po prostu to skończmy.- uciąłem dyskusję, i w przeszywającej ciszy opuściłem salę. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłem. Przecież właśnie zerwałem z dziewczyną z którą chciałem być przez cały czas, ale... to nie było chyba warte moich poświęceń. Nadal w mojej pamięci pozostała scena kiedy właśnie ona śmiała się ze mnie... nie potrzebowałem jej. Wybiegłem ze szkoły, czułem na sobie kilkadziesiąt ciekawski par oczu, które uważnie śledziły każdy mój krok. Mój wzrok spotkał się z przelotnym spojrzeniem Kai siedzącej w swojej sali. Pchnąłem drzwi i zeskoczyłem pokonując po dwa schodki na raz. Naprawdę nie chciałem już dłużej przebywać w tym miejscu. Nagle wpadłem na Matta.
-Stary, gdzie ty do cholery byłeś poprzedniej nocy?! Wszędzie cię szukałem...-urwał niespodziewanie przesuwając wzrok z mojej twarzy na mój brzuch.-o boże..-wyszeptał- olewamy szkołę, dzisiaj z pewnością tam nie wrócisz, idziemy do mnie- Stanowczo zarządzi, prawdę mówiąc naprawdę nie miałem nic przeciwko.
Matt otworzył drzwi do swojego domu.
-Masz, najpierw musisz wziąć prysznic- rzucił przez ramie ciskając na moje ramiona kilka przypadkowych ubrań pośpiesznie wyciągniętych z szafy. Złapałem je zręcznie w locie i poszedłem do łazienki. Na prawdę bałem się spojrzeć w lustro. Po chwili wewnętrznej walki z samym sobą, nieśmiało zbliżyłem się do gładkiej srebrnej tafli. Miałem podbite lewe oko, a cała twarz umazana była krwią. Całe ciało miałem pomazane czarnym markerem. Nie zwlekając dłużej wziąłem prysznic. Po doprowadzeniu sie do stanu używalności, opuściłem łazienkę w bokserkach i koszulce  Matta. W tym momencie naprawdę dziękowałem Bogu za to, że mam takiego "brata". Wszedłem do jego pokoju, wreszcie mogłem wyciągnąć się na miękkiej sofie i po prostu się zrelaksować.
-Naprawdę nie mogę patrzeć na to jak oni się nad tobą znęcają- westchną i położył swoją głowę na moich nogach. Syknąłem z bólu, zauważając że na łydce mam spore rozcięcie. 
-Nadal masz ochotę iść na tą imprezę?- Skinąłem głową i uśmiechnąłem się pod nosem. Ostatniej przyjemności jaka mi została nie będę sobie odbierał. Nagle spojrzałem na telefon.
-Matt, chyba czas powoli się zbierać.
-Spoko, ogarnę plecak i już się zbieramy. 
Po drodze spotkaliśmy chłopaka z czarnymi włosami, zaczął zbliżać się do nas.
-Hej Matt!
-Siemka Trav!- chłopak podszedł do nas i uścisnął Matta na przywitanie. Przedstawił nas sobie i dowiedziałem się,że ów chłopak to Travis dobry kumpel Matta którego nie miałem okazji jeszcze poznać.
-Koleś, ktoś cię naprawdę nieźle urządził.-zażartował.
-No..tak-wymamrotałem. Rozmawiając zaczęliśmy zbliżać się do imprezowego domu po przekroczeniu progu Trav krzykną:
-Mamo! Tato! Idziemy się upić do piwnicy, Derek i Jon będą później- bez żadnych ogródek chłopak zdradził rodzicom swoje wieczorne plany- po chwili otworzył drzwi i ruchem ręki dał nam do zrozumienia żebyśmy schodzili. 
-Trav... bądź ostrożny, proszę cię.
-Tez cię kocham mamo- matka posłała mu ironiczny uśmiech i odwróciła się znowu do telewizora. Travis tymczasem zaprowadził nas do piwnicy. Spodziewałem się obrzydliwego cuchnącego miejsca, a okazało się, że to zwykły pokój. Ściany były jasne, a na nich wisiały rodzinne fotografie. Był też duży telewizor i dwie sofy w rogu. W drugim kącie zbudowany był najprawdziwszy bar.
-Cholera, ładnie się urządziłeś- zaskoczony uśmiechnąłem się do Travisa, i siadłem na jednej z ogromnych brązowych kanap. 
-Sonny, chodzisz do naszej szkoły?
-Chodzę z Mattem, ale ciebie nigdy nie widziałem..
-Travisa wywalili ze szkoły  w tamtym roku więc teraz przez ten rok musi uczyć się w domu- ze śmiechem przerwał mi Matt.
Tez zaśmiałem się głośno. Dla mnie taki system był by wybawieniem...

5 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...