Sonny:
Shliloh wychodziła właśnie z mojego pokoju, z każdym krokiem podziwiałem ile ma w sobie gracji i wdzięku. Nie rozumiałem dlaczego swoją idealną sylwetkę zakrywa niedopasowanymi starymi ubraniami. Krótko po niej drzwi znowu skrzypnęły tym razem zobaczyłem moją matkę a zaraz po niej ojca oraz Kaitlyn. Nienawidziłem kiedy wszyscy wciskali się na siłę do mojego pokoju, czułem się wtedy jak przy zakładaniu za ciasnego buta który nieznośnie uwiera każdą część stopy.
-Sonny musimy poważnie porozmawiać- głos mojej rodzicielki brzmiał wyjątkowo dziwnie
-Razem z ojcem zauważyliśmy że zacząłeś bardzo szybko dorastać, wychowywanie potomków to na prawdę świetna sprawa, brakuje nam malucha,więc
-tutaj nastała chwila milczenia-postanowiliśmy zaadoptować młodszą siostrę.
Moje usta mimowolnie otworzyły się ze zdziwienia
- Ma 6 lat i nazywa się Kai Sui, teraz oczywiście dostanie też nasze nazwisko czyli Moore. Jest z Japonii ale mówi po angielsku, wiesz jest naprawdę urocza- mama starała się brzmieć naprawdę przekonywająco.
Kochałem japoński, potrafiłem nawet całkiem nieźle mówić po japońsku. Anime mogłem oglądać całymi dniami, ale naprawdę nie chciałem mieć więcej rodzeństwa
-Będzie z nami już tej nocy.
Taki wyrok padł z ust mojego taty, spojrzałem na niego. To było zbyt podejrzane, na pewno czegoś odemnie chcieli.
-Nie dokończyliśmy niestety jeszcze jej pokoju. Bardzo przeszkadzało by ci gdyby zamieszkała chwile u ciebie?-nieśmiało zapytała mama.
Popatrzyłem się tylko na nich. Nie chciałem tego komentować. Czy oni są niepoważni? Widząc brak mojej reakcji wycofali się z pokoju. Musiałem otworzyć mój laptop i chwilę się zrelaksować. Nie mogłem w to uwierzyć. Oni naprawdę wzięli kolejne dziecko! Do naszej rodziny która i tak już ledwo trzymała się kupy. Siedziałem w moim pokoju cały dzień, dopóki kobieta zwana też matką nie przyszła i nie przyniosła śpiwora.
-Pościele jej tutaj, już niedługo ma przyjechać. Nie martw się dodatkowy pokój jest już prawie pomalowany-powiedziała zaczynając podnosić z podłogi moje brudne pranie i ogarniać bałagan tak by moja pustelnia stała się bardziej reprezentacyjna.
-Sonny John!-zadudniła znienacka srogim głosem. Temperatura w pokoju natychmiast osiągnęła zero absolutne a nie wróżyło to nic dobrego. Podniosłem oczy, stała prosto przede mną i w prawej dłoni trzymała zapalniczkę którą zostawiłem na podłodze ostatniej nocy.
To mi naprawdę poprawiło humor ^^ Dziękuję! :D
OdpowiedzUsuńMi tez to zawsze poprawia humor nie moge sie doczekać kolejnej część ;)
UsuńŁuhuhuhu! Już nie mogę doczekać się następnej części ;)
OdpowiedzUsuńJuż przygotowana na następną środę ;) będzie dłuższa :D
Usuńsuuper! szkoda ze tak krótko, ale no poczekamy :D
OdpowiedzUsuń