23 sierpnia 2014

Decoy Love Story PL- Chapter six 3/6

Przedstawiłem mu Emily, wyglądali na naprawdę szczęśliwych z tego spotkania. Razem z Travisem,
Derekiem i Johnem staliśmy na dużym dziedzińcu przed domem. Czułem się jakbym znał ich od zawsze i jakby byli moją rodziną. Dogadywaliśmy się świetnie, mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów. Naprawdę żałowałem że nie możemy mieszkać w jednym miejscu. Mimo świetnej zabawy poczułem jak zaczyna boleć mnie głowa, położyłem się na trawie, ale nadal czułem się dziwnie, wszystko było dziwne. To co widziałem nie różniło się od rzeczywistości , ale głosy moich przyjaciół były dziwnie zniekształcone.
-Stary nie wyglądasz dobrze- zawyrokował Derek podchodząc do mnie.

Punkt widzenia Matta:
-Na pewno nic ci nie jest?- zapytałem Soonego. Jego twarz była zupełnie blada, a powieki zaczęły opadać. Wyglądał jakby ktoś go otruł.
-To tylko lekki ból głowy... nic mi nie będzie- wyjąkał. Podszedłem do niego i dotknąłem jego głowy by sprawdzić czy ma gorączkę. Jego czoło było jednak zupełnie normalne. Nagle podniósł się przeszedł chwilę i wymamrotał do nas:
-Nic mi nie będzie to pewnie tylko...-i zupełnie niespodziewanie upadł na ziemie.
-Cholera Soony-wszyscy podbiegliśmy do niego. Zaczęliśmy nim potrząsać, mówić do niego, ale na nic nie reagował. Zobaczyłem, że z oczu
Emily powoli spadają łzy, wpadła w drgawki i próbowała dobudzić Sonnego.
-Musimy co zrobić, a co jeśli miał atak?-krzykną Travis
-Ale.. ale co?- wyjąkała przerażona Ems.
Wszyscy znowu zaczęli szarpać i potrząsać nim, ale niewiele to dawało. Cały czas leżał bez życia na zimnej ziemi. Zdecydowałem, że dalsza taka akcja nie ma sensu, więc podniosłem go i zaniosłem do domu kładąc go na kanapie. Cała ekipa stanęła w kole i patrzyli na nieprzytomnego. Przerażenie mieszało się z bezsilnością. Nikt z nas na dobrą sprawę nie wiedział co należy zrobić w takim momencie. Nie mieliśmy żadnej wiedzy, a przede wszystkim odwagi by zacząć działać konkretniej.Najbardziej szkoda mi było roztrzęsionej Ems która bardzo to przeżywała.
-A co jeśli miał atak?- gdybał John patrząc się na nas z powagą. Derek tymczasem przyniósł szklankę zimnej wody.
-Myślisz że to może być genetyczne? Ktoś w jego rodzinie miał taki wypadek?- zapytała cicho Emily.
-Nie wydaje mi się- pokręciłem głową. dziewczyna przysiadła przy nim i zaczęła zadawać dużo pytań by ustalić co mogło zajść.
-Miał jakieś problemy ze zdrowiem? Jakieś przewlekłe choroby?-Próbowała wyciągnąć z nas jakieś informację. Spojrzeliśmy po sobie, na dobrą sprawę znaliśmy się bardzo dobrze, ale o takich rzeczach nigdy nie gadaliśmy.
-Od kiedy jesteś taka mądra?- trochę prześmiewczo zapytała Travis.
-Tak się składa, że mój ojciec jest doktorem, uwierz mi takie informację mogą się naprawdę przydać.- po tych słowach wszyscy odrobinę się uspokoili. Dobrze, że z nami była... chociaż z drugiej strony to przez nią straciłem Sonnego, ukradła mi go... ale czemu w ogóle o tym myślę? Przecież to ona daje mu szczęście dzięki niej się uśmiecha, łączy ich tyle rzeczy. Stałem nad nim i patrzyłem na jego twarz mimowolnie się uśmiechając. Niespodziewanie usłyszeliśmy cichy jęk, jego powieki zaczęły nagle drgać. Spojrzeliśmy się wszyscy na Emily z niemym pytaniem co się właściwie dzieje. Jej wyrok był jasny:
-Niedożywienie.- tym jednym słowem zupełnie mnie wstrząsnęła. Faktycznie, kiedyś słyszałem jak wymiotuje, ale nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa. Byłem przerażony, zdezorientowany i zupełnie nie wiedziałem co mam robić.

Punkt widzenia Sonnego:
Otworzyłem oczy i natychmiast oślepiło mnie jasne światło świecące wprost na mnie. Emily i chłopaki siedzieli obok mnie, a ja leżałem na sofie. Byłem zupełnie zdezorientowany i nie wiedziałem co się właściwie stało. Wiedziałem tylko że byliśmy na dziedzińcu, i było mi tak dobrze.
-Co się właściwie stało?- wyjąkałem rozcierając sobie obolałą głowę. Derek podał mi szklankę z wodą, w tym momencie zdałem sobie sprawę jak bardzo chce mi się pić. Zimna woda cudownie zwilżyła moje such gardło.
-To stało się tak szybko, po tym jak położyłeś się na trawie nagle wstałeś, a zaraz potem upadłeś na ziemię.- cichym głosem wytłumaczyła mi Emily. Popatrzyłem na nią trochę zmieszany, dobrze wiedziałem, że jej ojciec jest lekarzem.
-Po prostu zemdlałeś bo brakuje ci substancji odżywczych- tłumaczyła mi dalej. Matt położył rękę na moim ramieniu 
-Możemy chwilę porozmawiać na osobności?- wyszeptał. Pokiwałem głową i powoli podniosłem się z kanapy. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Poszliśmy wzdłuż korytarza, a potem weszliśmy do jego pokoju. Jak tylko wszedłem zamknął za nami drzwi.
-Przecież mi obiecałeś- powiedział nieco urażonym tonem.
-Matt dobrze wiesz, że jedyny raz kiedy zygałem to było na kacu po tej pamiętnej imprezie. To wszystko.
-Kiedy ostatni raz jadłeś?-Zapytał mnie ze łzami w oczach. Nigdy nie widziałem go w takim stanie i naprawdę zaczynałem się go bać.
-To.. to było parę dni temu. Nie pamiętam dokładnie.
-Sonny dbaj o siebie, naprawdę proszę. Wiesz,  że jesteś doskonały.- jego słowa dały mi do myślenia. Czy on naprawdę tak myślał? Przytulił mnie mocno i powiedział.
-Nigdy więcej tego nie rób, nawet nie wiesz jak się bałem.
-Nie martw się nigdy więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...